środa, 28 sierpnia 2019

Spis lektur dla klas IV -VII

Spis lektur nie musi być nudny!



Na pierwszych lekcjach podajemy uczniom spis lektur. Jak uatrakcyjnić formę zapisu? Co zrobić, aby uczniów zaciekawić lekturami?
Sposoby są różne. Możemy oczywiście podyktować spis lektur, potem o książkach opowiedzieć . Ale czy zainteresujemy uczniów?

W klasie IV proponuję  dać dzieciom wydrukowane okładki  lektur ( mogą to być także ilustracje czy kolorowanki). Uczniowie wkleją je do zeszytu, a obok napiszą datę omawiania lektury. Jeśli będziemy przedstawiać bohaterów naszych lektur czy też krótko streścimy każdy z utworów, warto by już od początku wdrożyć uczniów do notowania. Mogą zapisać imiona występujących w tekstach postaci czy też w 1-2 zdaniach napisać,o czym jest książka.
Królowa ÅšnieguDaleki rejs - Onichimowska Anna              Magiczne Drzewo. Tom 1. Czerwone krzesÅ‚o

Mikołajek - zdjęcie 1
               

                 Akademia pana Kleksa

                                             



O QR codach już pisałam, ale raz jeszcze przedstawiam listę lektur z klasy V.
Taka forma sprawia, że  uczniowie są zinteresowani, co kryje się za kodem. Ich zadanie polega na odczytaniu kodu i zapisaniu zgodnie z zasadami ortograficznymi tytułów i autorów książek. Następnie uczniowie  wykonują karty tytułowe. Nie trzeba znać treści, by takie stworzyć. Kiedyś, gdy  już uczniowie przeczytają książki,mogą porównać ich treść z pierwszym wyobrażeniem o lekturze.






Klasa VI otrzyma krótkie streszczenia ( czasem tylko 1 rodziału) lektury. Każdy uczeń ma za zadanie na podstawie tekstu określić,o czym może być utwór. Jeśli uczniowie znają, podają tytuł,a jeśli nie, robię to ja. Obok wklejanych fragmentów pojawia się informacja o dacie omawiania tekstu, dodatkowo uczniowie samodzielnie tworzą notatkę słuchając tego, jak prezentuję utwór. Warto pozwolić dzieciom stworzenie ilustracji do tekstów ( może tylko jednego?)
Poniżej wklejam zaczerpnięte z zasobów internetowych fragmenty tekstów, a dla ułatwienia w nawiasie podaję tytuł,którego uczniowie pracujący z tekstem nie widzą:


Rozdział 1. Łucja zagląda do szafy                                                 

Czwórka rodzeństwa: Piotr, Zuzanna, Edmund oraz najmłodsza 
Łucja
 zostają ewakuowani podczas bombardowań Londynu w roku 1940 roku, do wiejskiej rezydencji Profesora, który mieszka w ogromnym, starym domu sam wraz z gospodynią i pokojówkami. Dzieciom bardzo podoba się rezydencja oraz wiejska okolica. Obiecują sobie, ze spędzą tutaj jedne z lepszych wakacji. Zaraz po ich przyjeździe psuje się jednak pogoda. Dzieci nie mając nic innego do roboty, zwiedzają ogromną rezydencję oraz bawią się w chowanego. Podczas zabawy najmłodsza Łucja chowa się do starej szafy, stojącej w garderobie. Tam przez przypadek odkrywa przejście do innego świata, w którym panuje zima. Rozglądając się po lesie napotyka dziwne stworzenie, które narrator nazywa faunem...
                                                                                                                                           ( Opowieści z Narnii)


Rozdział 1. Nieproszeni goście
Hobbit (Bilbo Baggins) mieszka w Bag End, w Hobbitonie. Któregoś dnia odwiedza go czarodziej Gandalf wraz z trzynastoma krasnoludami (Dwalin, Balin, Kili, Fili, Dori, Ori, Nori, Gloin, Bifur, Bofur, Bombur) oraz ich przywódcą Thorinem Dębową Tarczą i proponuje mu udział w tajemniczej wyprawie do Samotnej Góry. Celem owej podróży ma być zamordowanie smoka Smauga i przywrócenie krasnoludom ich dawnej siedziby. Thorin posiada mapę i klucz, którymi będzie można otworzyć boczne wejście Góry, a Bilbo, będący zawodowym złodziejem, ma się przecisnąć do środka wąskim, znajdującym się tam otworem. Po początkowym wahaniu Bilbo przystaje na propozycję Gandalfa, ponieważ ma otrzymać dużą zapłatę.                                   ( Hobbit, czyli tam i z powrotem)

xxx
Jest Wigilia. Samotny przedsiębiorca Scrooge uważa Święta Bożego Narodzenia bezsensowną stratę czasu. Dlatego niechętnie udziela swojemu pracownikowi jednodniowego urlopu, by mógł spędzić święta z rodziną. Odmawia również swojemu siostrzeńcowi, który zaprosił go na świąteczny obiad. Z tego samego powodu nie chce udzielić świątecznego wsparcia biednym.
Gdy Scrooge wrócił do domu, na drzwiach zamiast kołatki zobaczył twarz swojego zmarłego przed siedmiu laty wspólnika, Marleya. Scrooge przez chwilę wpatrywał się w dziwne zjawisko, aż twarz zniknęła. Gdy przedsiębiorca wszedł do domu, twarz Marleya zaczęła ukazywać się wszędzie tam, gdzie tylko spojrzał. Idąc za dźwiękiem dzwonków, doszedł do piwnicy, gdzie ukazał mu się opleciony łańcuchem duch wspólnika.
Marley objaśnia Scrooge'owi i przestrzega go. Mówi, że każdy człowiek ma obowiązek żyć z bliźnimi  i pomagać im. Egoistyczne życie przedsiębiorca będzie musiał odpokutować po śmierci, tak jak on. Napomina, by w życiu wykorzystywać sposobność do czynienia dobra. Przed zniknięciem Marley zapowiada, że w ciągu trzech najbliższych dni dom nawiedzą trzy duchy.                                                                                         ( Opowieść wigilijna)
XXX
Konstruktor Trurl zbudował maszynę do robienia rzeczy na „n”. Zrobiła na jego polecenie nimbynauszniceneutronynurtynosy i nimfy. Nie umiała zrobić natrium - nie znała bowiem łaciny. Zrobiła też niebo. Dumny Trurl zaprosił więc do siebie konstruktora Klapaucjusza. Zawistny naukowiec postanowił sprawdzić maszynę. Na jego polecenie zrobiła ona naukę (są nią naukowcy piszący księgi, drący je i kłócący się), potem nice, a więc drugą stronę wszystkiego (antyprotonyantyelektronyantyneutrony itd.), niebezpieczne mogło okazać się   zrobienie czegoś, co zwie się Nic.                                                           ( Bajki robotów)

Marian Pietrzyk, Julek Miler, Pestka Ubyszówna i Ula Zalewska spędzają wakacje we wsi Olszówka. Ulubionym miejscem ich zabaw jest wyspa na rzece Młynówce. Pewnego dnia odkrywają, że na ich wyspie ktoś był. Dziewczynkom towarzyszy  nieufny pies Dunaj. Na wyspie widzą śpiącego chłopaka. Okazuje się, że jest ranny w nogę
Zenek Wójcik jest w drodze, porusza się autostopem. Bojąc się pobytu w szpitalu, ukrywa się i  poprosi dzieci o kupno chleba. Wyznaje im, że szuka wujka. Nie może jednak kontynuować podróży, bo jego rana krwawi. Bohaterowie budują na wyspie zbudowano szałas i zapewniają Zenkowi jedzenie i pomoc.                                                                                                          ( Ten obcy)


I. Diabeł wyskakuje z pudełka

Profesor Gąsowski od wielu już lat nauczał historii. Był bardzo dumny z siódmej klasy, ponieważ uczniowie zawsze przygotowywali się na jego lekcje. Inni nauczyciele narzekali na chłopców, że się nie uczą, ale profesor był z nich zadowolony, gdyż nigdy go nie zawiedli. Profesor nigdy nie potrafił właściwie połączyć twarzy z imieniem, dlatego nazwiska swoich uczniów zapisywał w notesie. Na początku lekcji otwierał zeszyt i wywoływał do odpowiedzi trzech nieszczęśników. Któregoś czerwcowego dnia profesor wywołał Kaczanowskiego. Ku wielkiemu zdumieniu nauczyciela chłopak wybąkał, że niestety nie jest przygotowany, bo nie miał być dzisiaj pytany. Kolejny, Ostrowicki, stwierdził, że to nie jego dzień. Profesor był zdumiony i zdruzgotany. Powtarzał, że zawiódł się strasznie na swoich uczniach i że czuje się ośmieszony. Stwierdził, że nie spyta już nikogo.

W klasie panowała grobowa cisza. Nagle odezwał się Adam Cisowski. Prosił, by nauczyciel pozwolił mu wszystko wytłumaczyć. Wyznał, iż przejrzał system pytania, jaki wybrał sobie nauczyciel, i powiadamiał kolegów o tym, kto będzie pytany na następnej lekcji.
                                                                                                     ( Szatan z VII klasy)


Pomysł na spis lektur w klasie VII zaczerpnęłam z jednego z blogów polonistycznych. Wstyd mi, że nie mogę sobie przypomnieć autora pomysłu. Ale jak tylko pamięć mi wróci, zamieszczę właściwe nazwisko. 
Tym razem przygotowałam fragmenty lektur. Każdy uczeń dostanie pełen zestaw. Na początku zadanie będzie polegało na określeniu rodzaju i ew. gatunku literackiego. Również w tym przypadku uczniowie będą obok wklejonego fragmentu wpisywać datę omawiania i najważniejsze, ogólne jeszcze informacje o tekście, a w końcu  tytuł i autora. Być może zaproponuję uczniom, aby przygotowali informację o wybranym autorze lub odszukali ciekawostki o lekturze.  Poniżej prezentuję wybrane fragmenty, a w nawiasach ( uczniowie inf. z nawiasów nie otrzymują).

(...) nie umiał sobie wytłumaczyć, do czego może służyć uliczna latarnia i Latarnik gdzieś we wszechświecie, na małej planetce pozbawionej domów i ludności. Jednak powiedział sobie:
http://biblioteka.kijowski.pl/st_exupery%20%20antoine%20de/polski/24_pliki/a.gif"Możliwe, iż ten człowiek jest niedorzeczny. Ale on jest mniej niedorzeczny niż Król, Próżny, Bankier i Pijak. Jego praca jest przynajmniej pożyteczna. Gdy zapala lampę, to tak jakby stwarzał jeszcze jedną nową gwiazdę lub kwiat. Gdy gasi lampę, to tak jakby usypiał gwiazdę lub kwiat. To bardzo ładne zajęcie. To rzeczywiście jest pozyteczne, ponieważ jest ładne."
http://biblioteka.kijowski.pl/st_exupery%20%20antoine%20de/polski/24_pliki/a.gifNatychmiast po wylądowaniu (...) ukłonił sie z szacunkiem Latarnikowi.
- Dzień dobry. Dlaczego przed chwilą zgasiłeś swą lampę?
- Taki rozkaz - odpowiedział Latarnik. - Dzień dobry.
- Coż to znaczy rozkaz?
- Rozkaz gaszenia lampy. Dobry wieczór.
http://biblioteka.kijowski.pl/st_exupery%20%20antoine%20de/polski/24_pliki/a.gifZapalił lampę.
- Dlaczego zapaliłeś?
- Taki jest rozkaz - odpowiedział Latarnik.
- Nie rozumiem
- Nic tu nie ma do rozumienia. Rozkaz jest rozkazem. Dzień dobry.
http://biblioteka.kijowski.pl/st_exupery%20%20antoine%20de/polski/24_pliki/a.gifZgasił lampę. Następnie otarł sobie czoło chustką w czerwoną kratę.
- Mam straszną pracę. Kiedyś miała ona sens. Gasiłem latarnię rano, a zapalałem wieczorem. W dzień mogłem odpoczywać, a w nocy spałem...
- A czy teraz zmienił się rozkaz?
- Rozkaz się nie zmienił. Na tym polega tragizm sytuacji. Z roku na rok planeta obraca się szybciej, a rozkaz się nie zmienia.
- Więc?
- Więc dzisiaj, gdy planeta robi obrót w ciągu minuty, nie mam chwili odpoczynku. W ciągu każdej minuty muszę zapalić latarnię i zgasić ją!
- U ciebie dzień trwa jedną minutę! Jakie to zabawne!
- To wcale nie jest zabawne - powiedział Latarnik. - Już minął miesiąc, odkąd rozmawiamy.
- Miesiąc?
- Tak. Trzydzieści minut - trzydzieści dni. Dobranoc.
http://biblioteka.kijowski.pl/st_exupery%20%20antoine%20de/polski/24_pliki/a.gifZapalił lampę.
http://biblioteka.kijowski.pl/st_exupery%20%20antoine%20de/polski/24_pliki/a.gif(Bohater )  przyjrzał się Latarnikowi i poczuł sympatię dla tego człowieka, który tak wiernie wypełniał rozkaz.                                                                                                 (Mały książę)


(...) lwy, jakkolwiek wygłodniałe, nie śpieszyły się do ofiar. Czerwonawy blask na arenie raził je, więc mrużyły oczy, jakby olśnione; niektóre wyciągały leniwie swe złotawe cielska, niektóre, rozwierając paszcze, ziewały, rzekłbyś, chcąc pokazać widzom kły straszliwe. Lecz następnie zapach krwi i podanych ciał, których mnóstwo leżało na arenie, począł na nie działać. Wkrótce ruchy ich stały się niespokojne, grzywy jeżyły się, nozdrza wciągały chrapliwie powietrze. Jeden przypadł do trupa kobiety z poszarpaną twarzą i ległszy przednimi łapami na ciele, jął zlizywać kolczastym językiem skrzepłe sople, drugi zbliżył się do chrześcijanina, trzymającego na ręku dziecko obszyte w skórę jelonka.

Dziecko trzęsło się od krzyku i płaczu, obejmując konwulsyjnie szyję ojca, ów zaś, pragnąc mu przedłużyć choć na chwilę życie, starał się oderwać je od szyi, by podać dalej klęczącym. Lecz krzyk i ruch podrażnił lwa. Nagle wydał krótki, urwany ryk, zgniótł dziecko jednym uderzeniem łapy i chwyciwszy w paszczę czaszkę ojca zgruchotał ją w mgnieniu oka.                                                                                                              (Quo vadis)


Ale ja to robię dokładnie – myślał stary. – Tylko że nie mam już szczęścia. Chociaż, kto wie? Może dzisiaj? Każdy dzień jest nowym dniem. Lepiej jest mieć szczęście. Ale ja wolę być dokładny. Bo wtedy, jak szczęście przychodzi, jesteś gotów.
–„ (…)  Jeszcze nigdy nie spotkałem równie silnej ryby ani takiej, która postępowałaby równie dziwacznie. Może jest za mądry, żeby skakać. Mógłby mnie wykończyć, gdyby skoczył albo rzucił się nagle. Ale pewnie już nieraz brali go na hak i wie, że tak właśnie powinien walczyć. Nie może wiedzieć, że ma przeciwko sobie tylko jednego człowieka, ani ze ten człowiek jest stary.
(…) Ciekawe, czy ma jakieś plany, czy to taki sam straceniec jak ja”.
Nie rozumiem się na tym i nie jestem pewien, czy w to wierzę. Może było grzechem zabijać rybę? Przypuszczam, że tak, chociaż zrobiłem to, żeby wyżyć i nakarmić wielu ludzi. A wreszcie wszystko jest grzechem. Więc nie myśl o grzechu. Na to już o wiele za późno, a są ludzie, którym za to właśnie płacą. Niech oni myślą o grzechu. Urodziłem się, żeby być rybakiem, tak jak ryba urodziła się, żeby być rybą. Święty Pedro był rybakiem, a także ojciec wielkiego Di Magio”. Jednakże lubił zastanawiać się nad wszystkim, co go dotyczyło, a ponieważ nie było nic do czytania i nie miał radia, więc rozmyślał wiele, i wciąż o grzechu. „ Nie zabiłeś tego marlina tylko po to, żeby wyżyć i sprzedać go na mięso – myślał. – Zabiłeś go z dumy i dlatego, że jesteś rybakiem. Kochałeś go, kiedy żył, i kochałeś go potem. jeżeli go kochasz, nie jest grzechem go zabić. Czy też jest jeszcze większym?”
                                                                                                                       (Stary człowieki morze)


CHÓR
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie?

GUŚLARZ
Zamknijcie drzwi od kaplicy
I stańcie dokoła truny;
Żadnej lampy, żadnej świécy,
W oknach zawieście całuny.
Niech księżyca jasność blada
Szczelinami tu nie wpada.
Tylko żwawo, tylko śmiało.

STARZEC
Jak kazałeś, tak się stało. (...)

GUŚLARZ
Podajcie mi garść kądzieli,
Zapalam ją; wy z pośpiechem,
Skoro płomyk w górę strzeli,
Pędźcie go z lekkim oddechem.
O tak, o tak, daléj, daléj,
Niech się na powietrzu spali.
                           ( Dziady cz. II)



Trzeba też przyznać, że (...) miał silną rękę, gdy szło o interes. Chwytała ona, ściskała, ze skóry obdzierała swoją ofiarę, nie wypuszczając jej, aż po doszczętnym wyzyskaniu. Był to jednym słowem chciwy i stary grzesznik. Twardy i ostry jak krzemień; zamknięty w sobie, milczący i samotny jak ostryga. Zimno wewnętrzne wyostrzyło jego starcze rysy, wydłużyło nos, zmarszczyło policzki, uczyniło jego chód sztywnym, zaczerwieniało oczy i zabarwiało na niebiesko usta. Gniewnie brzmiał jego ostry głos. Szron pokrywał jego głowę, brwi i chudą brodę. Wnosił ze sobą lodowatą temperaturę; zamrażał nią swe biuro podczas upału i nie podwyższał jej ani o jeden stopień nawet podczas wigilii Bożego Narodzenia. Zmiany pogody nie miały wpływu na (niego). Żadne ciepło nie mogło go ogrzać, żaden mróz bardziej oziębić. Niepogoda nie wiedziała, z której strony go zaatakować, największy deszcz, śnieg, grad czy zawierucha miały nad nim wyższość pod jednym tylko względem: one często okazywały się szczodrymi, spadały na świat i ludzi hojnie, dla( niego)  zaś takie pojęcia, jak szczodrość lub hojność w ogóle nie istniały.                                       ( Opowieść wigilijna)



- Georges, czy widziałeś już kiedyś tę puderniczkę? George zrobił krok w przód.
- Tak, proszę pana. Widziałem, jak ta osoba, panna Harrison, kupowała ją u Woolwortha w piątek, osiemnastego. Zgodnie z pańskimi instrukcjami, śledziłem wszystkie kroki tej pani. W dniu, o którym mowa, pojechała autobusem do Darnington i nabyła tam tę puderniczkę(...). Tego samego dnia, ale później, udała się do domu, który wynajmuje panna Moncrieffe. Działając zgodnie z pańskimi wytycznymi, byłem już wtedy w tym domu. Widziałem, jak ta osoba weszła do sypialni panny Moncrieffe i ukryła ten przedmiot w głębi szuflady biurka. Miałem dobry widok przez szparę w drzwiach(...).
W głosie Poirota, kiedy odezwał się do panny Harrison, zabrzmiała twarda, jadowita nuta.
 - Czy może nam pani wyjaśnić te fakty, siostro? Chyba nie. W tej puderniczce nie było arszeniku, kiedy opuszczała sklep Woolwortha, ale był już, kiedy opuszczała dom pani Bristow. Nie był to mądry pomysł z pani strony - dorzucił cicho - żeby trzymać u siebie zapas arszeniku.
Siostra Harrison ukryła twarz w dłoniach.
 - To prawda - wyznała cichym, matowym głosem. - To wszystko prawda. Zabiłam ją. I Wszystko to na nic... zupełnie na nic. Byłam szalona.                                                                ( 12 prac Herkulesa)


Stary ryknął i rzucił się na ziemię; jego mleczne włosy zmieszały się z piaskiem nadmorskim. Oto czterdzieści lat dobiegało, jak nie widział kraju, i Bóg wie ile, jak nie słyszał mowy rodzinnej, a tu tymczasem ta mowa przyszła sama do niego — przepłynęła ocean i znalazła go, samotnika, na drugiej półkuli, taka kochana, taka droga, taka śliczna! We łkaniu, jakie nim wstrząsało, nie było bólu, ale tylko nagle rozbudzona niezmierna miłość, przy której wszystko jest niczym… On po prostu tym wielkim płaczem przepraszał tę ukochaną, oddaloną za to, że się już tak zestarzał, tak zżył z samotną skałą i tak zapamiętał, iż się w nim i tęsknota poczynała zacierać. A teraz „wracał cudem” — więc się w nim serce rwało. (...)Wypłakawszy się, miał teraz w twarzy jakiś spokój i rozpromienienie, a oczy jego były jakby natchnione. Oddał bezwiednie całą swoją żywność ptakom, które rzuciły się na nią z wrzaskiem, a sam wziął znowu książkę. Słońce już było przeszło nad ogrodami i nad dziewiczym lasem Panamy i staczało się z wolna za międzymorze, ku drugiemu oceanowi, ale i Atlantyk był jeszcze pełen blasku, w powietrzu widno zupełnie, więc czytał dalej:
                                               Tymczasem przenoś duszę moją utęsknioną
                                               Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych…
Zaszumiały mu w uszach lasy sosnowe, zabełkotały rzeki rodzinne. Widzi wszystko, jak było. Wszystko go pyta: „Pamiętasz?”. On pamięta! A zresztą widzi: pola przestronne, miedze, łąki, lasy i wioski. Noc już! O tej porze już zwykle jego latarnia rozświecała ciemności morskie — ale teraz on jest we wsi rodzinnej. Stara głowa pochyla się na piersi i śni. Obrazy przesuwają się przed jego oczyma szybko i trochę bezładnie.                         
                                                                                                                                                           ( Latarnik)



PAPKIN
Bóg z waszmością, mój Cześniku.
Pędząc cwałem na rozkazy
Zamęczyłem szkap bez liku;
Wywróciłem się sto razy,
Tak że z nowej mej kolaski
Gdzieś po drodze tylko trzaski
CZEŚNIK
A ja za to ręczyć mogę,
Że mój Papkin tu piechotą
Przywędrował całą drogę;
A na podróż dane złoto
Gdzieś zostawił przy labecie
PAPKIN
Patrz, Cześniku — poznasz przecie…
CZEŚNIK
Cóż mam poznać?
PAPKIN
Wystrzelony.
Wypalony! 
DYNDALSKI
Gdzieś na wrony.
PAPKIN
Gdzie, do kogo, milczeć muszę,
Lecz nie karty są przyczyną,
Żem się w drodze spóźnił nieco.
Ani ziewnął, na mą duszę!
Tak z mej ręki wszyscy giną! 
CZEŚNIK
Wszystkie.
PAPKIN
Wszystkie?
CZEŚNIK
Ćmy, komary.
PAPKIN
Waszmość nigdy nie dasz wiary.
                                                ( Zemsta)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Być jak Zawisza Czarny

Lekcja przeznaczyłam  dla uczniów klasy VI. Opowiadanie Ewy Nowackiej stało się  pretekstem do zapoznania uczniów ze związkami frazeologi...